Wojna, handel i dyplomacja
Bardziej niż wielkie armie o wyniku wojny secesyjnej zdecydował wybór Wielkiej Brytanii między bawełną a zbożem.
W XIX w. nie istniały kraje zbyt peryferyjne, by pozostały nieistotne dla świata. Glob oplotła sieć powiązań i zależności, handlu, sprzecznych sojuszy oraz traktatów. Nawet jeśli większość ludzi nie znała położenia miasta Charleston na mapie, to gdy w Forcie Sumter zagrzmiały działa, po innej stronie świata powstawały i upadały fortuny. Dlatego amerykańska wojna domowa, choć pozornie lokalna, była problemem globalnym.
Miękka siła bawełny
Wpływ mocarstw na rezultat wojny rozważały Południe i Północ, zabiegając o pożądane reakcje. Najwięcej zależało od Wielkiej Brytanii jako globalnej potęgi mającej interesy za Atlantykiem. Jednak strategie stron były różne, stosownie do potrzeb.
Waszyngton miał przewagę nad rządem w Richmond, choćby z racji suwerennych stosunków dyplomatycznych i wzajemnych traktatów. W istocie racją Unii było osiągnięcie minimalnych celów, czyli obrona status quo w relacjach z Europą. Lincoln musiał trzymać mocarstwa z dala od wojny, a przede wszystkim – zapobiec uznaniu suwerenności stanów Konfederacji.
Nieuznani przez żadne państwo secesjoniści mieli trudniejsze zadanie. Bez państwowej legitymacji nie byli stroną międzynarodowych mediacji i kontaktów dyplomatycznych z rządami. Tym samym Południe oczekiwało więcej niż bierności Europy, gdyż...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta